MARZYSZ O WYPRAWIE NA AKTYWNY WULKAN W BALI? CHODŹ Z NAMI NA BATUR!
Wysokość: 1717 m.n.p.m
Ostatnia większa erupcja: okres 1999–2000, a wcześniej, w 1963 roku, gdzie lawa spływała po zboczach wulkanu. To tutaj natura i mistycyzm spotykają się w jednym miejscu. Mount Batur to nie tylko aktywny wulkan na Bali, ale też miejsce owiane duchowością. Jego erupcje wielokrotnie zmieniały krajobraz wyspy. Pola lawy do dziś tworzą czarne, księżycowe pejzaże.



Tam, gdzie niegdyś płynęła gorąca lawa, dziś rozciąga się czarna, kamienna pustynia u stóp samego wulkanu. Mieszkańcy wyspy nie postrzegają wulkanów jedynie jako skał i lawy. To dla nich miejsca święte, w których mieszkają bogowie i duchy. Wielu podróżników i lokalnych mieszkańców twierdzi, że wokół wulkanu można poczuć niezwykłą energię.
Zobacz to sam na fotografiach 🙂
A tymczasem..
nasza pierwsza przygoda trekkingowa na wulkan rozpoczyna się już o 3:00 w nocy. Choć wydaje się, że to czas, kiedy większość ludzi wciąż śpi, dla nas jest to moment, w którym zaczynamy jedną z najbardziej niezapomnianych wypraw w naszym życiu – wulkan Batur, na który ruszamy, by podziwiać wschód słońca. Pobudka o 1:30 nie była łatwa, ale ekscytacja sprawiała, że zmusiliśmy się do wstania z łóżek, mimo nocnej ciemności i zmęczenia. Z naszego miejsca zakwaterowania w Ubud przyjeżdża po nas kierowca, który zabiera nas w drogę na północ Bali. Czas podróży jest długi, ale dzięki temu mamy okazję zobaczyć kawałek Bali nocą. Po kilkudziesięciu minutach jazdy zaczyna robić się chłodniej, a na horyzoncie widać już zarysy gór. Widoki, choć jeszcze zamglone w nocy, zapowiadają, że na szczycie Batur czeka na nas coś wyjątkowego.
Na miejscu czeka już na nas przewodniczka, która wręcza każdemu z nas czołówkę – trekking na wulkan Batur odbywa się bowiem przed świtem, więc potrzebujemy odpowiedniego oświetlenia. Po kilku słowach wstępu ruszamy w drogę. Początkowo szlak jest dość łatwy – szeroka ścieżka, w miarę płaska, nie sprawia większych trudności. Jednak w miarę jak wchodzimy coraz wyżej, nawierzchnia zmienia się diametralnie. Chodzimy po zastygłej lawie, a każdy krok wymaga większej uwagi, bo teren staje się nierówny i kamienisty.
Wulkan jest stosunkowo niski, dlatego nie jest to aż tak bardzo wymagająca wspinaczka. Dzięki łagodnemu nachyleniu szlaku i odpowiedniej infrastrukturze, w zasadzie każdy, nawet osoby bez szczególnego doświadczenia w trekkingu, mogą podjąć się tego wyzwania. Oczywiście, drobne trudności w postaci śliskich kamieni czy stromej nawierzchni mogą sprawić, że trzeba będzie zwolnić tempo, ale mimo to jest to wciąż dostępna trasa dla większości turystów.
Kiedy w końcu docieramy do pierwszego punktu widokowego, tuż przed świtem, możemy zatrzymać się na chwilę, by złapać oddech. Niebo nad nami jest niesamowicie gwiezdne, pełne jasnych punktów. Powietrze jest chłodne, ale ożywia nas każda minuta spędzona na tym wyjątkowym szlaku. To właśnie moment, w którym czujemy się naprawdę blisko natury – cisza, spokój i niezwykłe piękno otaczającego nas krajobrazu.
Z pierwszego punktu widokowego ruszamy ku szczytowi wulkanu. Droga wciąż jest stabilna, ale w miarę jak wspinamy się wyżej, małe kamienie wulkaniczne zaczynają się delikatnie osuwać. Choć nie jest to niebezpieczne, musimy uważać, by się nie poślizgnąć, ponieważ nawierzchnia robi się coraz bardziej śliska. Wspinaczka staje się nieco trudniejsza, ale motywacja do dotarcia na szczyt wciąż trzyma nas w gotowości.
Udało nam się dostrzec u podnóża wulkanu dymiące kratery, co dodało całej wyprawie jeszcze większego uroku i poczucia bliskości do tej aktywnej części Bali.
Na szczyt docieramy tuż po wschodzie słońca. Góry są przepięknie spowite chmurami, a krajobraz wygląda po prostu wspaniale. Chwile oczekiwania na szczycie nie były zmarnowane – otacza nas cisza, a promienie słońca rozświetlają wulkan. Na samym szczycie czeka na nas ciepły napój i przekąski, które pozwalają nieco się rozgrzać i odpocząć.



Mała przestroga przed małpami!
Przy punkcie z jedzeniem często czają się małpy. Choć wyglądają słodko i niewinnie, potrafią być całkiem zuchwałe – jedna niemal zaatakowała nas, skacząc z dachu! Dlatego warto być czujnym, bo potrafią też zwinąć torebki i inne drobiazgi.
Zejście z góry było dużo lżejsze, ponieważ nasza przewodniczka wybrała inną trasę, przez las i leśną ścieżkę. Dzięki temu nie tylko uniknęliśmy stromych kamieni, ale także mogliśmy podziwiać zupełnie inne widoki – bujną roślinność i spokój natury. To była najprzyjmniejsza część całej wyprawy.
Wulkan Batur to zdecydowanie jedno z tych miejsc, które zapadają w pamięć. Wspinaczka nie jest trudna, a widok na szczycie wynagradza każdy wysiłek. Jeśli lubisz aktywny odpoczynek, to miejsce jest obowiązkowe!
Do zobaczenia na szlaku!